niedziela, 24 czerwca 2012

O braciach ryby chwytających


Nad jeziorem skrytym pośród gęstych lasów żyło w odosobnieniu trzech braci: dwóch mądrych i jeden głupi. Wszyscy od urodzenia mieszkali nad tym jeziorem i z tego żyli, że ryby chwytali. Ojciec i matka ich pomarli już, ale co synom przekazali, tego się oni zawsze trzymali. A wiedzieli stąd, że w toń jeziora im wnikać dalej nie wolno, tyle tylko, co na własnych nogach wnijdą. Głębsza woda nieludzką już dziedziną i nic tam ni ma, ino demony, co topią ludzi. Tedy chwytali oni te ryby, co blisko brzegu pływają i się chycić dadzą. I nie mieli żadnej łodzi.


Trzymali się tego prawa niezachwianie dwaj starsi bracia. Wchodzili do wody po kolana, po pas, i łapali dużo, ale małych rybek. Tylko ten głupi, najmłodszy, czasem rozmyślał jak by to było dalej od brzegu się dostać. Zdarzyło mu się raz napomknąć o tych rozważaniach starszym braciom, ale ci od razu go skrzyczeli, że taki on głupi i słowa rodziców nieboszczków nie szanuje, i prawdy tym słowem przykazanej.

- Takiś głupi, to idź se w topiel do wodników, ale sam. Nam tu dobrze, gdzie twarda ziemia blisko, a jak tobie rozumu brak, tedy idź se na zatracenie.

Od tej pory im już o tym nie wspominał. A jak rozmyślał, to ino sam w sobie.


Pewnego poranka głupi brat nie poszedł na połów z rodzeństwem. Nie mógł już wytrzymać z ciekawości; poszedł do lasu, przyniósł kilka solidnych pni, związał je grubym powrozem jeden przy drugim i taką to tratwą wypłynął na jezioro. Jak tylko zobaczyli to mądrzy bracia, dalej wołać by zawrócił do brzegu, ale gdzie tam. On już powiódł tratwę daleko poza ich płyciznę, choć wcale nie głęboko, to już by woda człowieka pokryła. Upłynąwszy jeszcze kawałeczek, zaczął połów w nowym miejscu.


Wieczorem, gdy starsi bracia jak co dzień jedli na kolację zupę z rybek, skrzypnęły drzwi od chaty i zjawił się przed nimi najmłodszy brat. W rękach trzymał nie bez trudu sznur, na którym przewieszone miał złowione ryby. A nie byle jaki był to połów – wielkie złociste karasie, tłuste zielone liny, a i piękny szczupak się trafił na dokładkę.
Starsi bracia wstali od stołu, podeszli do niego i rzekli:

- Tyś obcował z demonami. Idź stąd precz, albo my ciebie zabijemy.

I odszedł najmłodszy z braci. Wsiadłszy na swoją tratwę, wypłynął na głęboką wodę, a gdy zniknął za lasem, nigdy go już więcej nie ujrzeli.

2 komentarze:

  1. Lekko sarkastyczne z lekko ukrytym przesłaniem które trzeba samemu odkryć. Podoba mi się :) Ostatnio również założyłem bloga więc jeśli będziesz zainteresowany napisz.
    Pozdrawiam z czeluści
    Artur Ceynowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Artur, ty żyjesz :) Pewnie że podrzuć swojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń